"Emilka ze Srebrnego Nowiu" L. Maud Montgomery



No i odświeżyłam sobie kolejną powieść z czasów młodości! Odnalazłam ją w końcu gdzieś w czeluściach strychu w moim rodzinnym domu. Tak, ten egzemplarz jest dosłownie nadgryziony zębem czasu. Każda kartka żyje w nim swoim własnym życiem, przez co czytanie było mało komfortowe :)

"Emilka ze Srebrnego Nowiu" jest pierwszą częścią trzytomowego cyklu ("Emilka dojrzewa"- klik, "Emilka na falach życia"- klik). Poznajemy w nim tytułową bohaterkę, która, osierocona, trafia pod opiekę ciotek z Czarnowody. Fakt, pierwsze rozdziały są mocne. Uroniłam przy nich kilka łez. Przeprowadzka z Boru Majowego do Srebrnego Nowiu i życie pod jednym dachem z despotyczną Elżbietą Murray nie są łatwe, ale Emilia Byrd Starr dosyć szybko odnajduje się w nowej sytuacji. Pomagają jej w tym ciepłe słowa ciotki Laury, listy do ojca, pisane ukradkiem na strychu, poezje kuzyna Jimmy'ego wysłuchiwane podczas gotowania kartofli dla świń ("Ludzie mówią, że od tej pory nigdy już nie byłem normalny, ale oni mówią to tylko tak...bo jestem poetą i nic mnie nigdy nie gniewa. Tacy są poeci, tego mieszkańcy Czarnowody nie rozumieją, większość martwi się i troszczy o byle co, więc sądzą, że człowiek jest nienormalny, gdy się nie przejmuje."oraz koty Nieznośnik i Kicia II. Na duchu podtrzymuje ją piękno otaczającej przyrody, tworzenie pierwszych dziecięcych poematów (dziewczynka już od małego wiedziała, że "ciążyć jej będzie to piękno, dopóki go nie wypowie w opisie"), a także nadzieja na odnalezienie Zaginionego Diamentu. W szkole Emilka poznaje Izlę Burnley, córkę miejscowego doktora, Rhodę Stuart, która okazuje się być małą żmiją oraz Tadzia Kenta, lubującego się w malarstwie. Podczas jednej z przygód na pastwisku poznaje Perry'ego Millera, który również staje się jej nieodłącznym towarzyszem zabaw. Pod koniec powieści poznajemy również Deana Priesta, który odegra dużą rolę w życiu Emilki.

W powieści odnaleźć można niejeden wątek autobiograficzny L. Maud Montgomery, jak choćby Emilkę-w-Zwierciadle czy miłość do kotów:

"Smok i Pierwiosnek były to koty Tadzia. Pierwiosnek był pulchnym, ślicznym stworzeniem o żółtej sierści, od niedawna dopiero wyszedł z wieku kocięcego. Smok był wielkim kotem maltańskim, arystokratą do szpiku kości. Należał on niewątpliwie do najwyższych sfer kocich, do zamkniętej w sobie kociej kasty. Miał szmaragdowe oczy i sierść iście pluszową. Miał maleńką białą łatkę na pyszczku, z którą było mu bardzo ładnie."

"Emilka rozmyślała, jakie chwile były najmilsze z tych, które spędzała u Tadzia. Chyba te, kiedy zmęczona siadała z Tadziem i Ilzą na werandzie i wchłaniała w siebie misterium, cichy cud lasu o zmierzchu, kiedy gromadka świerków za szopą wyglądała jak imponująca, piękna grupa duchów. (...) Pani Kent nigdy się nie przyłączała do ich gromadki, chociaż według przeświadczenia Emilki pilnowała ich stale zza okien kuchni. Tadzio i Ilza śpiewali szkolne piosenki, Ilza deklamowała, a Emilka opowiadała bajki, albo tez siedzieli, pogrążeni w błogim milczeniu, każde z nich zatopione w jakimś cichym marzeniu, koty zaś goniły się po całym wzgórzu, biegając w końcu dookoła domu jak opętane. (...)
-Och, jak to dobrze jest być na świecie, żyć tak jak my, prawda?- spytała razu pewnego Emilka. -Czy to nie byłoby okropne, gdyby się człowiek nie urodził?"

"Jadamy teraz pierwsze śniadanie przy świetle świec. Lubię to bardzo. (...) Teraz noce są zimne, ciotka Elżbieta zawsze wkłada do łóżka butelkę z gorącą wodą. Lubię opierać palce nóg. Są to butelki po wódce. Dziadek Murray trzymał w nich wódkę, nie gorącą wodę. Teraz, kiedy spadł śnieg, kuzyn Jimmy nie może pracować w ogrodzie i jest bardzo samotny i opuszczony. Ogród podoba mi się zarówno zima, jak i w lecie. Jest w nim tyle poezji, tyle tajemniczości, jakby zatulonej w śnieg, w puszysta białą zasłonę."
"Zaszły pewne zdarzenia w Srebrnym Nowiu, ponieważ Tadzio Kent powiedział Izie Burnley komplement, a Emilce Starr to się nie bardzo podobało. Bywało, że mocarstwa waliły się w gruzy z tej samej przyczyny. Tadzio ślizgał się w Czarnowodzie i zabrał ze sobą dwie dziewczynki. Żadna z nich nie miała łyżew. Nikt nie dbał dostatecznie o Ilzę, ażeby jej kupić łyżwy, a co do Emilki to ciotka Elżbieta nie pochwalała ślizgawki jako sportu dla dziewczynek. Panny ze Srebrnego Nowiu nigdy się nie ślizgały."


"Nie zapominajmy też o promyku. Nigdy nie wiedziała, kiedy on zabłyśnie, a ciągła możliwość napełniała ją radością wyczekiwania."

Po tej lekturze nie umiem już myśleć o zwykłym wietrze inaczej jak o Królowej Wichrów, a i "promyk" nawiedza mnie nierzadko.



Lucy Maud Montgomery
"Emilka ze Srebrnego Nowiu"
Tłumaczyła: Maria Rafałowicz- Radwanowa
Krajowa Agencja Wydawnicza, Poznań 1990

Komentarze

Popularne posty